Dzień dobry,
Najważniejsza informacja na dziś brzmi:
To oczywiście Kwadraciaki Agnieszki Halama, które przypominają nam, że jest drugi dzień Moodle Moot i edukacyjna połowa stałego składu fundacji na nim przebywa, więc tym razem na pewno będzie bez wersji audio. I szybko przechodzimy do konkretów. Przede wszystkim:
Zaczynamy!
Akademia to nowy projekt Fundacji Digital Creators. Treści w niej publikowane tworzymy społecznie, nie pobierając za to wynagrodzenia, a także udostępniamy je bez dodatkowych opłat. Przed nami wiele pomysłów na rozwój Akademii - część z nich dosłownie czeka na naciśnięcie jednego przycisku: blog, społeczności i współpraca między członkami, agregacja treści z całego świata ("prasówka"), profesjonalne potwierdzanie osiągnięć i certyfikacje - to tylko niektóre pomysły. Również formy dzielenia się wiedzą to nie tylko proste kursu online, ale różne ich odmiany: narzędziówki, warsztaty metodyków, spotkania online.
To wszystko jednak wymaga czasu, aby przekonać się w którym kierunku warto iść z projektem i jak go rozwijać.
Jakie treści będą na Akademii? Trochę narzędziowych, trochę metodycznych, trochę “wiedzowych” - na ten moment mamy plan wydawniczy do wakacji 2023 roku i traktujemy ten czas jako test na sensowność tego, co robimy. Propozycje nowych tematów są bardzo mile widziane.
Ile to kosztuje? Nic. Treści dostępne w akademii udostępniamy bezpłatnie w ramach naszej działalności statutowej. Dodam tylko, że prawie wszystko finansujemy z własnej kieszeni, ponieważ fundacja nie ma żadnego sponsora w tym zakresie, ani nie jest to element żadnego dofinansowanego publicznie projektu. Mogą się więc pojawiać pewne niedoskonałości, większości z nich jesteśmy świadomi. Chciałbym np. mieć lepiej dopracowane transkrypcje tekstu i napisy do lekcji wideo (obecnie robi to maszyna), ale zwyczajnie na świecie nie dysponuję wystarczającą ilością czasu, aby o to w pełni zadbać. Niemniej jednak większość niedociągnięć jest systematycznie dociągana.
Na ten moment możecie znaleźć w akademii trzy stosunkowo krótkie kursy wideo w ramach tzw. narzędziówki:
Źródło: https://twitter.com/fabianstelzer/
Tej jesieni pojawią się jeszcze zupełnie nowe formy i tematy. Poruszymy między innymi zagadnienia projektowania sytuacji edukacyjnej czy prawo własności intelektualnej. Będzie też kolejna narzędziówka, tym razem wspierająca proces projektowania. Co jeszcze? Czas pokaże.
Certyfikaty, dyplomy, zaświadczenia… to elementy nad którymi mocno pracujemy. Bardzo nie chcemy powielać znanego zewsząd tematu, gdy kurs online kończy się wydaniem uczestnikowi mało wartościowego PDF-a, który de facto o niczym nie świadczy. Mamy kilka pomysłów w zanadrzu, którymi niebawem się podzielę.
Do akademii można dołączyć tutaj - serdecznie zapraszam. Obiecujemy stały rozwój projektu i zapraszamy do współdecydowania o kierunkach zmian.
Globalny rynek edukacji ma osiągnąć wartość co najmniej 10 bilionów dolarów do 2030 r., ponieważ wzrost liczby ludności na rynkach rozwijających się napędza ogromną ekspansję, a technologia napędza bezprecedensowe przekwalifikowywanie się w gospodarkach rozwiniętych. W obecnej dekadzie ma się pojawić dodatkowe 350 milionów absolwentów szkół policealnych i prawie 800 milionów więcej absolwentów szkół średnich niż obecnie. Azja i Afryka są siłą napędową ekspansji. Aby dotrzymać kroku bezprecedensowym zmianom, jakie zachodzą w edukacji na całym świecie, świat potrzebuje rocznie średnio 1,5 miliona nauczycieli więcej, co daje w sumie prawie 100 milionów. Taka jest nasza przyszłość i teraźniejszość.
Holon IQ co roku publikuje wiele ciekawych badań i raportów, między innymi właśnie o tym, jak będzie wyglądała edukacja w kolejnych latach i dekadach. W popularnej publikacji poznajemy pięć możliwych scenariuszy, które mają zrealizować się już do 2030 roku. Przyjrzyjmy się zatem:
Scenariusze te pokazują jak szybko zmienia się świat wokół nas i jeśli teraz w naszym domu mieszka mały człowiek w wieku jednocyfrowym to tak naprawdę nie mamy pojęcia o tym, jak będzie wyglądała jej czy jego rzeczywistość za kilkanaście lat, gdy wejdzie na rynek pracy.
Ciekawym uzupełnieniem może być “mapa” pokazująca jak w danym scenariuszu rozłożą się towarzyszące im zjawiska:
Dopiero ta właśnie grafika pokazuje jak bardzo może się w praktyce zmienić nasze życie (albo nie). Najsilniej przeciwstawiają się modele 1 (Bez większych zmian) i 4 (Siła współpracy jeden-do-jednego). Jeśli spełni się scenariusz niebieski, to nie czeka nas co prawda żaden szok, ale za to musimy pogodzić się z wysokimi kosztami edukacji, jej małą wydajnością, zależnością od nauczyciela czy wręcz elitarnością. Niby nic się nie zmieni, ale to nieprawda, ponieważ, o czym pisałem na początku, przybędzie ogromna rzesza nowych uczniów, która zaleje rynek niczym fala tsunami.
Zapewne czeka nas jakiś miks scenariuszy i trudno dziś określić proporcje poszczególnych składników. Jedno wiemy: nas, edukatorów, czekają ciekawe czasy. Przy czym pamiętamy wszyscy to chińskie przekleństwo: obyś żył w ciekawych czasach.
Jill Barshay z The Hechinger Report wzięła właśnie na warsztat ciekawy temat skrócenia tygodnia nauki szkolnej z pięciu do czterech dni. Po naszej stronie oceanu, a wręcz po naszej stronie Odry, wspomina się o tym w kontekście potencjalnych zmian w prawie pracy. Co jakiś czas któryś polityk wypuszcza taką “flarę”, aby sprawdzić jak reaguje opinia publiczna i jak to się może potencjalnie przyczynić do wyników tych czy innych wyborów. Mamy więc niusa: Donald Tusk zapowiada 4-dniowy dzień pracy po wygranych wyborach i hasło takie trafia do ogółu. Niestety, zazwyczaj nie idą za tym żadne przemyślenia czy wnioski, ponieważ media mainstreamowe nie są od myślania i wyciągania wniosków, ale od informowania.
W przypadku The Hechinger Report sprawa wygląda inaczej, ponieważ jest to amerykański newsroom specjalizujący się w sprawach edukacji i działający na zasadach evidence based journalism.
Trzeba tutaj od razu nadmienić, że ten skrócony czas nauki staje się modny na obszarach wiejskich USA, gdzie znaczenie mają koszty logistyczne, nie tylko wyrażane w pieniądzach. Wiele dzieciaków ma do pokonania kilkanaście kilometrów do szkoły podstawowej i nawet kilkadziesiąt do średniej. Powstaje więc oczywista pokusa, aby pięć dni skompresować w cztery. Ilość godzin musi się zgadzać. Może jednak lepiej, żeby uczniowie mogli zostać w szkole godzinę czy dwie dłużej, ale tylko od poniedziałku do czwartku. Wolny piątek to oszczędność czasu (własnego i opiekunów) i paliwa.
W okręgu Missouri już jedna czwarta szkół przeszła na taki model, a w ostatnich latach powstało też kilka interesujących badań na ten temat. Można się więc pokusić o konkretne wnioski. A te są następujące:
Czy zatem ten model jest po prostu zły i należy go uznać za nieudany eksperyment? Niekoniecznie. Po pierwsze: pamiętajmy, że wchodzimy w czasy post-pandemiczne i nauczanie w modelu hybrydowym mamy już przećwiczone (choć z licznymi traumami i niedostatkami). Niemniej jednak czujemy wszyscy, że przyszłość szkoły to łączenie ze sobą różnych form zajęć, w tym takich, które nie przewidują wizyty w szkole. Trochę podobnie, jak w pracy biurowej, gdzie wielu pracodawców już teraz godzi się na mieszany lub wyłącznie zdalny tryb pracy. Mamy duży poziom akceptacji dla takich pomysłów. Badanie RAND z 2021 roku potwierdza, że aż 85% rodziców i 95% uczniów popiera 4-dniowy tydzień nauki. Oczywiście mamy tutaj na myśli sytuację, gdy dziecko przebywa w domu jeden dodatkowy dzień w tygodniu, a nie cały tydzień, co dezorganizuje naukę jemu, a pracę jego rodzicom. Z tym mieliśmy do czynienia w poprzednim roku szkolnym i myślę, że niewielu rodziców marzy o powrocie do tamtych czasów.
Pamiętamy też, że nauka 100% zdalna odbiła się mocno na wynikach tak, że trzeba było okroić podstawę programową i obniżyć drastycznie poziom kluczowych egzaminów: ośmioklasisty i dojrzałości, aby w ogóle jakoś to funkcjonowało. Czy teraz gdy wiele osób myśli o tym, jak nadrobić straty, dobrym pomysłem jest dodatkowe obcinanie godzin? To jednak 1/5 tygodnia, którą należałoby gdzieś upchać w pozostałe dni. Już teraz jest ciężko, a w przypadku osób, które uczęszczają na zajęcia dodatkowe - byłoby to pewnie niemożliwe bez skazywania swojej pociechy na 14-godzinny dzień aktywności.
Generalnie, badania nie pozostawiają złudzeń: skrócony tydzień nauki bardziej szkodzi, niż pomaga. Różnice czasem są niewielkie, czasem spore. Badacze zwracają uwagę na to, że opóźnienia w przyswajaniu materiału mogą się zwyczajnie na świecie kumulować i dać o sobie znać wiele lat później, na studiach. Pewnym pocieszeniem, ale i szansą jest fakt, że uczniowie z terenów wiejskich radzą sobie mniej więcej tak samo w cztero- i pięciodniowym tygodniu nauki, ponieważ poświęcają na tę naukę podobny czas.
Na koniec mam do Was serdeczną prośbę - poświęćcie proszę jeszcze około 30 sekund i wypełnijcie mikroankietę, która pozwoli nam lepiej nam lepiej redagować ten newsletter/biuletyn.
Dziękuję i do zobaczenia za dwa tygodnie!
Piotr