Dzień dobry,
Dziś mam dla Was:
Nauka synchroniczna z wykorzystaniem platform online stała się na tyle popularna, że wyznaczyć trzeba nowe dobre praktyki w tym zakresie. Jedną z nich jest korzystanie z kamery internetowej, a wraz z nią utyskiwanie większości nauczycieli online: studenci nie chcą włączać kamery, unikają pokazywania swojego obrazu, a przez to znacząco obniżają poziom komunikacji. Co z tym zrobić?
Nie chcę poruszać tematu z perspektywy przyzwyczajeń czy przekonań. W zasadzie w kręgu trzech edukatorów znajdziemy cztery opinie na ten temat. Bardziej interesuje mnie, co na to nauka. I dziś mam Wam do zaprezentowania właśnie takie, naukowe podejście. Zacznijmy od źródła:
Živilė, S.‐P.; Ilona, V.; Vaida, A. ‘Should I Turn On My Video Camera?’ The Students’ Perceptions of the Use of Video Cameras in Synchronous Distant Learning. Electronics 2022, 11, 813. https://doi.org/10.3390/electronics11050813
A teraz do rzeczy: Jednym z wyzwań, przed jakimi stają edukatorzy (ale i uczniowie) w synchronicznym uczeniu online, jest niewłączanie kamer wideo. Powodów może być wiele: bariery psychologiczne, zaniepokojenie faktem bycia obserwowanym, chęć ukrycia przed nauczycielem znudzenia lub faktu, że podczas szkolenia uprawiamy multitasking (np. odpowiadanie na zaległe maile) i - wreszcie - słabe internetowe.
Prezentowane badanie przeprowadzono na kohorcie 82 studentów. Pokazało ono, że badani postrzegają kamerę jako przydatne narzędzie współpracy, ale też pomagające w samodyscyplinie i samokontroli. Studenci doświadczają większego poziomu zaufania i lepszego budowania relacji ze względu na werbalne i niewerbalne sygnały, które pojawiają się, gdy kamery wideo są włączone podczas lekcji czy wykładu.
Studenci wiążą użycie kamer wideo z wyższą jakością edukacji, umiejętnością interakcji i bycia częścią procesu edukacyjnego. Czują się mniej skłonni do udziału, gdy ich kamery są wyłączone. Prowadzi to do słabszej relacji uczeń–nauczyciel. Aby wzmocnić motywację uczniów, poczucie przynależności i wspólnoty na wykładach ważne jest, aby widzieć się nawzajem.
W tym momencie warto zajrzeć trochę głębiej w temat. W 2020 roku badacze z Faculty Tools przeprowadzili prostą ankietę na siedemdziesięciu uczniach, aby dowiedzieć się o co chodzi z tą kamerą. Najciekawsze wnioski:
Dodam na koniec, że część platform stosowanych do wykładów online i lekcji hybrydowych stara się nadążać za trendami. W Zoom możemy łatwo wyłączyć podgląd z własnej kamery, a ClickMeeting oferuje formułę w której widok z kamer uczniów ma tylko nauczyciel, a oni sami nie widzą się nawzajem. Nie wiem czy to ostatnie rozwiązanie jest trafne, ale ważne, że szukamy właściwych dróg.
Trochę o wyłączaniu kamer przeczytacie też w moim najnowszym tekście na EPALE.
W zeszłym tygodniu Stanford Digital Education opublikował raport “Lessons from Teaching and Learning at Stanford During the COVID-19 Pandemic”. Jak sama nazwa wskazuje opisuje on możliwości w zakresie innowacji, które pojawiają się w edukacji, a które zostały zidentyfikowane dzięki zdalnej nauce w czasie pandemii COVID-19.
Autorki, zastępca dyrektora ds. partnerstw edukacyjnych Lisa J. Anderson i zastępca dyrektora ds. zarządzania projektami w Stanford Digital Education Cindy Berhtram, podkreślają, że badanie to jest częścią większej debaty na temat rozwoju edukacji cyfrowej. Prace nad dokumentem trwały rok.
Na początek zbadano jakie w ogóle są możliwości studentów w zakresie przejścia na nauczanie zdalne:
Dodam jeszcze, że grupa oznaczona jako FLI to studenci pobierający stypendia socjalne. Znacznie częściej zgłaszali oni brak odpowiednich warunków do nauki, począwszy od miejsca, skończywszy na bezpieczeństwie.
Wielkim wyzwaniem było oczywiście przygotowanie metodyczne samej uczelni. To tylko jeden z wyciągniętych wniosków:
Co ciekawe w kontekście poprzedniego tematu, jeden z wykładowców napisał też: Zoom wydaje się angażować więcej studentów w dyskusję. Mogę widzieć ich razem, podczas, gdy w 40-osobowej klasie trudno jest mieć wszystkich na oku.
Jedna ze studentek dodała:
Wnioski z tej części? Trzeba działać szybko i być elastycznym, a kadra potrzebuje opanować technologię uczenia online. Sami dydaktycy i wykładowcy musieli na nowo zbudować swoje programy nauczania i oprzeć je o dostępne wtedy narzędzia. Stanford zauważa, że jako uczelnia nie prowadzić pomiaru efektów uczenia się, więc nie może zakładać, że nauka zdalna przyniosła jedynie pozytywne efekty, ale po powrocie do kampusu wykładowcy z większą życzliwością patrzą na nowiki techniczne. Wielu z nich naprawdę zrewolucjonizowało swoje zajęcia.
Inną ważną kwestią było zapewnienie wsparcia technicznego dla uczelni i jej studentów, które to wsparcie wychodziło daleko poza to, co mógł dotychczas zaoferować dział IT. Z racji tego, że ilość wymaganej pomocy bardzo szybko się podwoiła i musiała iść w parze z jakością, to wprowadzono instytucję cyfrowego ambasadora. Osoby takie mogły w bardziej zorganizowany sposób wspierać tego, którym brakowało wiedzy i doświadczenia.
Uczelnia to też pewna społeczność, która musi działać dobrze, aby to wszystko miało sens:
Kluczowe okazało się mentalne wyjście poza ramy własnej katedry czy wydziału. Ludzie zamknięci od lat w swoim małym środowisku nie są w stanie współpracować szerzej i międzyorganizacyjnie, a to kluczowe dla rozwoju. Skostniała nieco struktura zaczęła więc pękać i nieco się reformować.
Raport jest podzielony na cztery rozdziały, z których każdy przedstawia różne reakcje na pandemię: innowacje w pedagogice, zmieniające się struktury wsparcia, rozwój społeczności zawodowych, nacisk na wspieranie całego ucznia i ostatnią część, która przedstawia naukę pandemiczną jako całość. Sam w sobie jest też bardzo ciekawym dokumentem z perspektywy działań PR uczelni wyższej. Dzielenie się swoimi przeżyciami i wypracowanymi dobrymi praktykami pokazuje instytucję w naprawdę profesjonalnym świetle. Choć dodać też muszę, że w raporcie brakuje trochę dramatów. Ogólnie Stanford stanął wobec wyzwania, zreformował się i wygrał.
Metoda 4MAT została opracowana przez niejaką Bernice McCarthy. Choć podaje się różne daty jej powstania (od 1972 począwszy), to wydaje się, że na dobre ukonstytuowała się w roku 1987.
Jest to sekwencyjny model instruktażowy oparty w zasadzie o dwa konstrukty teoretyczne: style uczenia się Kolba i teorię półkul mózgowych. Kolb nakreślił znane wszystkim pedagogom i andragogom cztery style uczenia się, które po pewnych modyfikacjach przeszły do praktyki trenerów i coachów pod nazwą Cyklu Kolba. McCarthy zauważyła jednak, że jeśli dostosujemy ten czteroskładnikowy cykl do odmiennej specyfiki pracy obu półkul mózgowych, to powstanie nam sekwencja ośmiu kroków.
Oczywiście dla tych, którzy trochę znają temat edukacji problemem będą już same style uczenia się, które mają związek z wiodącym zmysłem w zakresie odbierania i przetwarzania informacji płynących z otoczenia. Na tej podstawie wyłoniliśmy słuchowców, wzrokowców, czuciowców i kinestetyków. Jeszcze w latach 90. było to bardzo wygodne rozwiązanie. Wystarczyło przypisać danego ucznia do preferowanego stylu i spróbować dostosować do niego nauczania. Niektórzy guru tej metody twierdzili wręcz, że przy sprzyjających warunkach można z ucznia przeciętnego zrobić wybitnego.
Sęk w tym, że badania naukowe nie potwierdziły, żeby style uczenia działały. Jednak jeszcze w roku 2014 aż 90% nauczycieli na całym świecie wierzyło, że jednak muszą działać. Także siła tego mitu jest przeogromna, a on sam trzyma się całkiem nieźle jeszcze dzisiaj.
Jako jednostki jesteśmy mieszaniną różnych stylów i przez to między innymi nie da się dla nas znaleźć indywidualnej, doskonale działającej recepty. Oczywiście możnaby na każdy uczniu wykonać skomplikowane badania psychologicznie oparte o dziesiątkiu czy setki zmiennych i pewnie nakreślić jakiś wzór tegoż ucznia, ale pewnie nie muszę wyjaśniać, że tak się raczej nie stanie.
Wróćmy jednak do 4MAT. Metoda działa następująco:
Źródło: https://4mat4learning.com.au/what-is-4mat/
Mamy więc cztery obszary (stąd nazwa), którym odpowiadają pytania:
Każdy z nich za pomocą konkretnych kroków może działać zarówno na lewą, jak i prawą półkulę. Nie będę teraz wchodził w szczegóły, ponieważ jak wspomniałem cała teoria jest problematyczna, ale spróbujmy z niej wyciągnąć coś pozytywnego.
Przede wszystkim, możesz budować swoje scenariusze (nie tylko lekcji czy warsztatów, ale i pigułek wiedzy, webinarów czy artykułów edukacyjnych) o podane wyżej cztery pytania. Spróbujmy na przykładzie kilkuminutowej pigułki wiedzy:
Dlaczego? Tutaj wyzwaniem jest zaciekawienie odbiorcy tym, co masz do powiedzenia czy pokazania. Dlaczego ona czy on mieliby Cię słuchać? Pewnie nie znacie tego z czasów nauki szkolnej, gdy realizowało się program i nikt nas nie pytał dlaczego. Dziś musimy umieć wykorzystać moc tego elementy. Świetnie sprawdza się choćby w krótkich filmach edukacyjnych, gdzie z góry zakładamy, że jeżeli lekcja taka trwa 10 minut, to student obejrzy. To, że jest krótka nie znaczy, że jest ciekawa - i o tym zapominamy. Na pytanie o to dlaczego poświęcam zazwyczaj około 30 sekund - do minuty.
Co? To sedno tematu i jego treść. Dawniej lekcje wyglądały właśnie tak - 100% pakowania nam do głowy treści bez odniesień i kontekstów. Dziś może to nadal stanowić nawet ¾ całości, ale równie dobrze też ¼. Zależy od tematyki.
Jak? Pytanie Co? możemy zrównoważyć pytaniem Jak? Tutaj mamy czas i miejsce na demonstracje czy ćwiczenia.
Co jeśli? To moduł, który zazwyczaj nie przekracza 60 sekund w 10-minutowym nagraniu, ale jest bardzo waży. Możemy tutaj stawiać i weryfikować hipotezy na bazie tego, co się nauczyliśmy wcześniej. Generujemy pytania, budujemy zdolność krytycznego myślenia. Oczywiście łatwiej to zrobić w formie synchronicznej, niż asynchronicznie.
Zauważcie, że to całkiem sprawna formuła na tworzenie scenariuszy lekcji (w trakcie których taki cykl możemy przechodzić wielokrotnie, a nawet modyfikować) i nie musi wcale być na siłę łączona ze stylami uczenia się.
Zapraszam Was również (jeśli jesteście studentami) do wzięcia udziału w konkursie EPALE. Wystarczy napisać i opublikować na platformie artykuł wokół tematu “Dobra praktyka w edukacji dorosłych”. Można zgarnąć indywidualne konsultacje z doradcą zawodowym, Ambasadorką EPALE dr hab. Małgorzatą Rosalską. I jest to naprawdę nie byle co, ponieważ Małgosia jest absolutną mistrzynią w swoim fachu. Sama pisze tak:
Karierę nie tylko warto zaplanować. Warto też nauczyć się, jak nią zarządzać. Zapraszam na spotkanie, podczas którego porozmawiamy o Twoich planach, aspiracjach, zawodowych marzeniach. Poszukamy najlepszych dróg ich realizacji. Przeanalizujemy Twoje zasoby – zarówno mocne, jak i słabsze strony. Sprawdzimy, jakie szanse i zagrożenia są w branży, w której chcesz pracować. Pomyślimy, jak te szanse wykorzystać i jak przygotować się na ewentualne trudności. Wspólnie poszukamy kilku alternatywnych sposobów realizowania Twoich karierowych celów.
Zapraszam na cykl 4 indywidualnych spotkań. Zaproponuję Ci nie tylko rozmowę doradczą, ale też zadania, testy, kwestionariusze, które pomogą Ci rozpoznać Twoje predyspozycje i inne cechy, które mogą kształtować Twoją karierową drogę i zawodowe wybory. Tempo i kierunek naszej pracy będą zależeć od Twoich potrzeb i oczekiwań. Będziemy rozmawiać o sprawach ważnych dla Ciebie. Zapraszam!
Zwycięzca może być tylko jeden, ale za to każdy, kto opublikuje swój artykuł będzie mógł wziąć udział w warsztatach online o nowych technologiach w pracy edukatora osób dorosłych. Warsztaty te poprowadzę ja. Jeśli więc znacie studentów, którym coś takiego może się przydać - podrzućcie im ten link.
Do zobaczenia za dwa tygodnie,
Piotr