Dzień dobry,
Zapraszam do czytania i słuchania. Wakacje się powoli kończą, a my wracamy do regularnego rozmiaru newslettera. Dzisiaj mamy dla Was pięć tematów:
Tego newslettera możesz też posłuchać w formie podcastu:
Gartner opublikował w sierpniu swój słynny już hype cycle dla tych technologii, które zwykło się nazywać po angielsku emerging czyli po polsku mówimy na to “nowe technologie”, ale brakuje nam chyba wtedy tego pierwiastka “wyłaniania się” czy też “wschodzenia”. Na cyklu umieszczono 25 technologii, które warto obserwować w najbliższym czasie. Wygląda to następująco:
Jeszcze krótkie wyjaśnienie cyklu dla tych, którzy go nie znają. Cykl obrazuje zmianę oczekiwań wobec nowych technologii w ujęciu czasowym. Badacze z amerykańskiej firmy Gartner zauważyli, że los wielu nowych technologii jest bardzo podobny i każda z nich próbuje przejść tę samą drogę, od zalążka do technologii dojrzałej. Jednak pewien hype czyli szum pr-owy (i nie tylko) nieco zaburzają nam obraz. Może się bowiem wydawać, że dana technologia jest już bardzo dojrzała, skoro wszyscy o niej mówią, podczas gdy w rzeczywistości to właśnie hype podbija piłeczkę oczekiwań, po czym następuje (zazwyczaj) rozczarowanie. Mamy tutaj w zasadzie pięć etapów:
Na zaprezentowanym przez Gartnera wykresie (wróćcie do powyższego obrazka) widzimy też kiedy dana technologia zacznie się opłacać. Co widać na pierwszy rzut oka?
“Wszystkie zaprezentowane tutaj technologie są na wczesnym etapie, ale niektóre z nich dopiero powstają i istnieje wielka niepewność, jak będą ewoluować. Takie technologie niosą ze sobą większe ryzyko wdrożenia, ale potencjalnie większe korzyści dla wczesnych użytkowników, którzy mogą je ocenić, testować i wykorzystać w swojej organizacji” – powiedział Gary Olliffe, wiceprezes odpowiedzialny za analitykę w Gartnerze.
Mnie osobiście hype cycle przydaje się głównie do tego, żeby raz na jakiś czas porównać moje własne odczucia względem nowych technologii. I tym razem również miałem swoje zdziwienia i niespodzianki.
John Bennet z Wizcase, bardzo doświadczony inżynier z zakresu danych i komunikacji oraz copywriter opublikował 23 infografiki pokazujące współczesny internet i media społecznościowe. Za zgodą autora pozwoliłem sobie zaprezentować kilka z nich, a wszystkie znajdziecie tutaj. Zatem:
Najwięcej z internetu korzystamy oczywiście w krajach najbardziej rozwiniętych, ale:
najszybszy wzrost w ostatnich dwóch dekadach zanotowała Afryka (prawie 10 tys. %) i Bliski Wschód.
Facebook ma ponad 2 mld aktywnych użytkowników, a jak dodamy do tego WhatsApp i Instagram, to wydaje się, że kapitał ludzki klientów do przyszłego wdrażania metawersum jest ogromny. LinkedIn to społeczność osiem razy mniejsza, niż sam Facebook i z trudem łapie się do top 10. W biznesie liczy się oczywiście jakość, a nie wielkość sieci, ale to spojrzenie nasze, czyli konsumentów. Właściciele obu biznesów zaś stoją na zupełnie innych pozycjach.
Na szczęście z wiekiem mamy coraz większy dystans do mediów społecznościowych, czy jakby to powiedziała dorosła młodzież: “mamy na to wywalone”. I dobrze.
Komputery (w tym też laptopy) sprawdzają się jeszcze jedynie w zakresie godzin pracy. Ogólnie 52% surfowania po internecie odbywa się na telefonach komórkowych. Już w 2018 r. z internetem łączyła się większa liczba urządzeń mobilnych niż komputerów, a obecnie już 67% połączonych to mobile. Warto o tym pamiętać choćby publikując materiały edukacyjne.
No i na koniec warto wspomnieć, że zdecydowanie nie lubimy się przepracowywać. Zdecydowanie najłatwiej nam “dać lajka”, niż opublikować coś od siebie czy choćby skomentować.
Wśród usług dostępnych na Amazon.com pojawiły się kursy online, a więc firma Jeffa Bezosa stale rozwija się w kierunku korporacji, która może nam dostarczyć wszystko.
Katalog obecnie nie jest wielki i obyło się bez jakiejś ogromnej pompy. Produkt został wprowadzony w zasadzie po cichu i trudno go nawet znaleźć w menu sklepu. Możecie przejrzeć zawartość tutaj, a ja już podpowiadam jak i czego chce uczyć Amazon.
Mamy tutaj w zasadzie dwa rodzaj treści: własne kursy Amazona o AWS (bezpłatne) oraz grupę kursów stworzonych przez zewnętrznych tutorów poświęconych ogólnie pojętej tematyce komputerów i programowania. Kursy AWS mają już przeciętnie po ponad 200 recenzji i bardzo wysokie oceny, a kursy dostarczone przez innych autorów dopiero raczkują. Są zresztą produktami płatnymi, więc trudno tutaj w tak krótkim czasie oczekiwać sukcesów komercyjnych.
Kursy AWS mają wysokie oceny, ale co jakiś czas zdarzają się takie uwagi:
“Dostałem ten kurs za darmo i gdybym nie miał pojęcia, jak działa AWS, może miałoby to dla mnie pewną wartość, ale wydaje się, że ten kurs to po prostu kopiuj/wklej z innych zasobów online AWS”.
Amazon nie może liczyć na pełny katalog wysokiej jakości kursów na początku swojej drogi, więc przyjął taktykę utylizacji treści, które już posiada. Nie ma w tym nic złego, ale pokazuje, że baza nie jest zbyt bogata. Może to jest właśnie powód, że wydawca nie chwali się nowymi funkcjami edukacyjnymi na Amazon.com, ponieważ póki co nie za bardzo jest czym.
Same kursy są proste, a strona w zasadzie powiela praktyki UX sprawdzone u konkurencji. Jeśli ktoś raz w życiu odwiedził choćby Udemy to i tutaj świetnie się odnajdzie.
Same kursy zbudowane są w oparciu o zaledwie cztery formaty treści:
Także można powiedzieć, że skromne minimum.
Problemem jest też fakt, że póki co platforma nie jest przystosowana do korzystania z niej na urządzeniach mobilnych. Można to robić, ale jest to doświadczenie raczej odległe od tego do czego przywykliśmy w ostatnich latach.
Tak naprawdę na ten moment mamy do czynienia z niedopracowaną wersją beta. Amazon obiecuje nam:
Także póki co konkurencja z chociażby Coursera możne spać spokojnie, a ja sam ustawiam sobie budzik dla tego projektu na końcówkę roku, ponieważ przewiduję, że przez najbliższe miesiące nie wydarzy się tutaj nic, co byłoby choć trochę rewolucyjne.
Nakładem McKinsey & Co. pojawił się tego lata raport Value creation in the metaverse - pozycja obowiązkowa dla tych, którzy wiążą swoją przyszłość z Metaverse. Sam jestem co do tego zjawiska mocno sceptyczny, ale nie da się go ignorować, więc warto wiedzieć, jak się rozwija.
Cytując Marka Petit, wiceprezesa Epic Games:
“Jeśli chcemy gospodarki twórców — jeśli chcemy, aby nasze dzieci miały pracę, o której sami nie moglibyśmy nawet marzyć — jak mamy myśleć o tych platformach jako obywatele, firmy czy instytucje regulujące?”
Zacznijmy od tego, co pisałem już chyba dwa albo trzy razy: na ten moment, A.D. 2022, metawersum nie istnieje. Jest zlepkiem idei i nieistniejącej technologii pod którą wiele firm próbuje się podpiąć. Masz jakikolwiek produkt VR? Voilà, oto jesteś twórcą w Metaverse. Litości…
Ale gdyby przyjąć ten sposób myślenia, to w liczbach wygląda to następująco:
Można więc śmiało przyznać, że balonik jest pompowany i Metaverse leci sobie właśnie na szczyt wzgórza rozczarowań wg. Hype Cycle.
Autorzy raportu starają się udowodnić, że do 2030 roku ponad 50% wydarzeń będzie się odbywało w świecie Metaverse. Do tego czasu przeciętny internauta będzie spędzał do 6 godzin dziennie w wirtualnym świecie. Świecie, który wpłynie na wszystko, od zaangażowania pracowników po obsługę klienta, sprzedaż i marketing wielokanałowy, innowacje produktowe i budowanie społeczności. Zbadanie jego potencjalnego wpływu powinno być częścią dyskusji na temat strategii rozwoju cyfrowego świata.
Każda rewolucja techniczna to szansa na większy dobrobyt dla ludzi poprzez akcelerację przemysłu i w pewnym sensie jest to nowe rozdanie. Ale to też szansa na dyslokację dóbr i pogłębienie biedy.
Na koniec: okładka dzisiejszego newslettera powstała z ręki sztucznej inteligencji za pomocą serwisu https://www.midjourney.com. Wiele się teraz mówi to tym zjawisku i rozwija się ono w sposób fascynujący. Dziś możemy już po prostu napisać sztucznej inteligencji o co nam chodzi i po dwóch minutach otrzymujemy efekt:
Dwa psie klauny grają w karty - to praca moja.
Zmutowany robot zabójca - to dzieło mojej córki.
Żeby samemu spróbować wystarczy mieć konto na Discord i zagadać tam do bota o nazwie Midjourney Bot. Instrukcja tutaj, ale macie do dyspozycji tylko 20 bezpłatnych dzieł, więc sugeruję przeczytać do końca, zanim zaczniecie marnować swój potencjał.
A więc zaczynamy do wydania komendy
/imagine prompt
i wpisania po angielsku to, co chcielibyśmy zobaczyć. Na przykład:
/imagine prompt People addicted to the Internet supervised by aggressive robots with weapons surrounded by technology.
Po zaledwie kilkunastu sekundach (!) dostaniemy cztery zgrubne pomysły. W tym wypadku:
Wybieramy jeden z nich lub nakazujemy botowi kombinować dalej. Jeśli zdecydujemy się na jakiś wariant, możemy go dalej rozwijać:
Następnie możemy zdecydować się na jedną z wersji i finalnie ją udoskonalić. Wtedy bot stworzy ją już w wysokiej rozdzielczości:
Cała operacja trwa poniżej 2-3 minut i możemy ich w ramach bezpłatnej próby wykonać 20. Stworzone dzieła możemy wykorzystywać komercyjnie.
Zgłodniałem pisząc ten newsletter, także na sam koniec Żabopies w makaronie: